Moje małe rady na...
Problemy zwykłych ludzi

Jak żyć

Jeden próbuje samodzielnie wypełniać pit, drugi natomiast sam chce walczyć z zapchaną muszlą klozetową.... a przecież tak, jak istnieje hydraulik, tak istnieje też księgowa.

Większość tego typu osób przejawia również tę wielce drażniącą cechę, która nakazuje im mówić wszystkim wokół, jak mają żyć. Działa to wedle zasady: „ja wiem lepiej”. Uważam (oczywiście jest to moje subiektywne zdanie i mam poczucie, że najlepsze z możliwych), że najgorsze co można zrobić drugiej osobie to próbować jej wyjaśnić, co i w jaki sposób powinna robić w życiu.

Takie uszczęśliwianie na siłę daje często przeciwny efekt. Oczywiście robi się to dla bliskich z jak najbardziej dobrymi zamiarami, ale, właśnie jest to jedno ale - tak całkowicie jest się zajętym tym, żeby pomóc (nadal kierując się jak najlepszymi zamiarami), że przestaje się słuchać o potrzebach tej drugiej osoby, na której teoretycznie korzyść się działa. To, co ona mówi, traktuje się jak rzecz bez znaczenia: „myli się, nie może mieć racji, ja znam lepsze rozwiązanie, gdyby on wiedział co robić, nie miałby teraz takich problemów...”.

Bardzo uderzające i często bolesne jest nagłe zdanie sobie sprawy z tego, jak postępowało się latami. Na ogół taka prawda dociera do nas dopiero w momencie, kiedy nas samych dotknie podobna sytuacja. W jednej chwili dostrzega się, jak irytujące mogą być próby usilnego naprawienia czyjegoś życia. I jak niewłaściwe, a przy tym i niemożliwe jest takie podejście do sprawy.

Zastanawiające jest, że nie zdają sobie sprawy z samo destrukcyjnych skutków takiego postępowania. Bo przecież ciągle udzielając pomocy innym, a samemu żadnej nie przyjmując, traci się nie tylko sympatię i szacunek, ale też własny czas. O ile łatwiej byłoby żyć, pozwalając czasem sobie pomóc. Ktoś, kto próbuje samodzielnie naprawić wyżej wspomniany sedes, nie mając w tym zakresie żadnej wiedzy ani umiejętności, może spędzić nad tym wiele godzin, przy okazji niesamowicie nadszarpując sobie nerwy, a prawdopodobnie również wyrywając mnóstwo włosów.

Nie jest to wcale marginalny problem, widać to po większości nagłówków w tzw. „babskich gazetach” . Ze swych szpalt próbują wciąż przekonać nas, kobiety, abyśmy sobie choć trochę odpuściły i czasem odpoczęły. Niby prosta rzecz, a w czasach „tyranii chwili” wciąż tak trudna do wykonania. Żona i matka, pomimo, że ma na kogo „zrzucić” część obowiązków, często nie robi tego dla świętego spokoju albo dlatego, że nie potrafi, będąc tytułową Zosią Samosią. A co ma powiedzieć w takiej sytuacji singiel? Wydaje mi się, że powinien wesprzeć się pomocą fachowców.

Wracając do tego, co napisałam we wstępie, osoby próbujące wykluczyć bliskich z ich własnego życia, przekonane o swojej wiecznej i najświętszej racji, są też nadmiernie samodzielnie. Tak, jak koniecznie chcą mówić wszystkim, co i jak mają robić, tak same nie przyjmują żadnych rad, wskazówek, krytyki. Zazwyczaj irytujące są dla nich wszelkie próby pomocy, które odbierają jako atak, zupełnie jakby ta druga osoba sugerowała, że nie dadzą sobie z czymś rady. A zatem mierzą innych swoją miarą, chociaż prawdopodobnie nie zdają sobie z tego sprawy.
Kreator www - przetestuj za darmo